Prezydent USA bez zapowiedzi przyjechał do Kijowa. To bardzo ważny symbol – znak, że Ukraina nie jest sama. Jak analizują media: silniejszego wsparcia Ukraińcy nie mogli uzyskać. Braterski uścisk Wołodymyra Zełenskiego i Joe Bidena pod kijowskim murem pamięci poległych za Ukrainie przejdzie do historii.
Gdy w zeszłym roku wszystkich nas poruszyła informacja o inwazji na Ukrainę, która stanowiła eskalację wojny trwającej od 2014 roku, wiedzieliśmy, że musimy działać. Polacy udowodnili jak solidarnym narodem potrafią być i jak pomagać w potrzebie. W Fundacji Nagle Sami od 4 dnia inwazji działał już telefon ze wsparciem w języku ukraińskim. A do dziś pomoc psychologiczna została udzielona ponad trzem tysiącom uchodźców. Ten braterski uścisk prezydenta USA, jego wizyta w Warszawie, to też ważny sygnał dla Polaków, że w tym udzielaniu wsparcia, niesieniu pomocy nie jesteśmy sami.
– Pamiętamy, że Ci którzy uciekli przed koszmarem rosyjskiej inwazji, mimo upływu roku od jej zapoczątkowania, codziennie mierzą się z nieustępującym poczuciem straty, lękiem oraz bezradnością. Dla nas to również ogromna lekcja człowieczeństwa. Bo do tej pory słowo „uchodźca” kojarzyło się z czymś odległym i obcym, dotyczącym takich krajów jak na przykład Syria. Dziś, odmieniane przez wszystkie przypadki, towarzyszy nam w nowej, wojennej codzienności, bo uchodźcami stali się nasi sąsiedzi, a nawet bliscy.
Trudno wyobrazić sobie kogoś, kto stracił więcej niż uchodźca: bliskich, dom, ojczyznę, poczucie bezpieczeństwa, pracę, dobytek. Poczucie straty jest obezwładniające – mówi Marianna Lutomska, Dyrektor Zarządzający w Fundacji Nagle Sami.
Aby wesprzeć uchodźców w ich dramatycznej sytuacji, Fundacja Nagle Sami we współpracy z międzynarodową organizacją humanitarną ACF (Action Contre la Faim) świadczy tzw. pierwszą pomoc psychologiczną na Dworcu Wschodnim w Warszawie. Smutek i lęk – to dwie dominujące emocje, które pojawiają się podczas rozmów z uchodźcami. Poczucie straty ma nie tylko aspekt fizyczny – utraty kontaktu z rodziną, z domem, rzeczami, które były dla nich ważne, z przyjaciółmi czy sąsiadami. Jest również strata, której nie widać – mniej oczywista, ale niezwykle bolesna i dotkliwa. To strata statusu, poczucia sprawczości i godności. Każdy z nas czułby się tak samo, gdyby był zmuszony opuścić kraj, w którym było mu do tej pory dobrze.
Psycholodzy Fundacji Nagle Sami na dworcu i konsultanci na linii wsparcia mówią, że Ukraińcy, przede wszystkim Ukrainki, bo z pomocy korzystają głównie kobiety, są ogromnie wdzięczni za wsparcie jakie dostali. Są wdzięczni za dach nad głową, bezpieczeństwo. Ale mają też ogromne poczucie winy wobec bliskich, którzy zostali w Ukrainie: dlaczego ja tu jestem, a nie oni? Ogromna bezradność oraz duża chęć zrobienia czegokolwiek dla tych, którzy zostali w kraju często doprowadza do tego, że uchodźcy chwytają się wszystkiego – każdej akcji pomocowej. Robią zbiórki pieniędzy, odzieży, pomagają na dworcu. Są w ciągłym działaniu, żeby między innymi zagłuszyć poczucie winy. To jednak prowadzi do tego, że często się wypalają. Doprowadzają siebie do dużego przemęczenia. Co gorsza – dalej mają poczucie, że nic nie robią, bo przecież ich cierpienie to nic w porównaniu z tym, co ich bliscy przeżywają tam na miejscu, w Ukrainie.
W rozmowach z uchodźcami widać ogromne poczucie bezradności. Pojawiają się ataki paniki, które są naturalną reakcją na utratę więzi, na utratę czegoś bezpiecznego. Zdarza się, że utrata kontroli jest dla nich nie do przyjęcia. To, co możemy im oferować, to szansę na opowiedzenie o tym jak się czują.
Rok od eskalacji wojny warto pamiętać o tym, że uchodźcą nie zostaje się z wyboru. Osoby, które trafiły do Polski, w bardzo krótkim czasie straciły prawie wszystko. Nie tylko bliskich. Doświadczyły również strat w aspekcie materialnym. Uchodźcami często są osoby dobrze wykształcone, które straciły możliwość wykonywania swojej dotychczasowej pracy i zarobku. W Polsce stają się obce, tracą status, muszą udowadniać swoją wartość, a nie do końca mają na to szansę.
Jest również grupa uchodźców nie znająca języka polskiego, co dodatkowo – mimo otwartości naszych rodaków – wzmacnia poczucie wyobcowania. Warto o tym wszystkim pamiętać szczególnie wtedy, gdy denerwuje nas tłok w tramwaju, zajęte place zabaw czy ludzie mówiący w języku ukraińskim w naszym najbliższym otoczeniu czy mieście. Uchodźcy nie mają wyjścia – muszą zdać się na łaskę innych. Przy rozważaniach na temat tego, dlaczego mają np. dostęp do darmowej pomocy psychologicznej (a Polacy – nie), warto położyć na drugiej szali to, co utracili, to, czego nie mają i nie będą już mieli szans odzyskać. Może to zakończy społeczną debatę na temat pomocy, na którą mogą liczyć osoby uciekające przed tą okrutną wojną.