Jak wiele trzeba utracić, aby być w pełni sobą na podstawie sztuki “Matka” Stanisława Ignacego Witkiewicza
“Matka” to sztuka Stanisława Ignacego Witkiewicza, napisana w 1924 roku. Minęło sto lat. Jest 2024 rok, a tematyka jest dziś równie aktualna. Relacja matki i syna, utrata złudzeń, przemijanie, potrzeba wielkości i nieuchronna śmierć.
Sztuka “Matka” miała swoją premierę 12 kwietnia 2024 w Teatrze Ateneum im S. Jaracza w Warszawie. Rolę tytułową Janiny Węgorzewską gra Agata Kulesza. W roli syna Leona – Adam Cywka. Temat podjęła reżyserka Anna Augustynowicz, twierdząc, że dzisiaj jest to temat równie aktualny, co niegdyś. Ma rację. Aż trudno uwierzyć, że minęło sto lat, od powstania sztuki, a my wciąż nie potrafimy zmierzyć się z tym, co nieuchronne i wciąż uczymy się na nowo. Tym, co szczególnie porusza w sztuce jest wszechogarniające poczucie utraty. Jeżeli odłożymy na bok sarkazm Witkacego i jego zamysł sparodiowania dramatu rodzinnego, znajdziemy się wspólnie z bohaterami w metaforycznym pokoju bez okien i drzwi – uwięzieni we własnych obawach i lękach wynikających ze strat, które musimy ponieść. Paradoksalnie dopiero wtedy, będziemy najbardziej bliscy własnemu “ja”.
Sztuka pokazuje jak wiele trzeba utracić w życiu, aby móc żyć. Dwoje głównych bohaterów ponosi dotkliwe straty. Podejmują nieudolne starania zachowania tego, co i tak musi odejść. Zarówno matka jak i syn muszą pogodzić się z utratą złudzeń, na swój temat. Leon wierzy, że jest predystynowany do rzeczy wielkich, chce być jak demiurg. Szuka w ramionach kolejnych kochanek, w odczytach, na które nikt nie przychodzi, potwierdzenia swojej wielkości. Leon śni swój sen o wielkości, w którym jest Wielki, a tak naprawdę utrzymuje go matka, a jego osiągnięcia są wątpliwe. Widmo bankructwa z każdym dniem staje się coraz bardziej realne. Matka i syn mieszkają razem. Ona zarabia na życie ręcznymi robótkami, a potrzeby syna rosną. Czas płynie nieubłagalnie. Matka użala się nad swoim losem, nadużywa wódki, a w swoich monologach bywa bezlitosna dla syna. Jej niezrozumiały, alkoholowy bełkot przepełniony jest żółcią, żalem i jadem. Morfina, którą dostarcza jej syn, strąca ją w obojętność, nostalgię i pozostawia myślami w dalekiej przeszłości, którą rozpamiętuje i w której się zatraca.
Leon przeżywa utraty włącznie ze śmiercią mamy w ostatnim akcie sztuki. Matka przeżywa swoje utraty i przeżywa żałobę po nich na swój sposób. A widzowie, po zakończeniu sztuki i po oklaskach mogą wrócić do życia z poczuciem metafizycznej bliskości. Utrata i przeżywanie żałoby to niezmiernie trudne doświadczenie. Każdy z bohaterów mierzy się z codziennym życiem na swój sposób. Wciąż na nowo uczą się jak żyć po utratach i niezależnie od tego kim są, jaki mają status społeczny i ile wiedzą, najtrudniejsza jest odczuwana bezsilność i odnajdywanie swojego “ja”.
Minęło sto lat, od powstania sztuki “Matka”, a my wciąż uczymy się na nowo, jak procesować utraty. Po oklaskach i dwukrotnych owacjach, wychodząc z sali, zabieramy ze sobą zarówno smutek, jak i zadumę, garść życiowych paradoksów i świadomość bezmiaru odczuwanej bezsilności, wobec wszystkiego tego, co tracimy, ale co jednocześnie pozwoli nam wzrastać i szukać drogi na nowo.
Autorka opisu: Anna Frączkowska – stażystka Telefonu wsparcia 800 108 108