Mediateka > Filmy

„Johnny”

film o odchodzeniu, które uczy życia
Jak opowiedzieć o śmierci, by nie przygniatać, a podnieść? Jak mówić o cierpieniu, by nie uciec w patos, ale zostać – z czułością i prawdą? Johnny , debiut fabularny Daniela Jaroszka, podejmuje się tego zadania w sposób prosty, szczery i poruszający. To opowieść o życiu w cieniu śmierci, o odchodzeniu, które staje się początkiem przemiany, i o relacji, która uzdrawia – nie przez słowa, ale przez obecność.

Historia, która wydarzyła się naprawdę

Film oparty jest na biografii ks. Jana Kaczkowskiego – charyzmatycznego duchownego, twórcy puckiego hospicjum, który sam mierzył się z nieuleczalną chorobą. Jego życie, pełne pokory, humoru i konsekwentnej pracy na rzecz godności umierających, zostało tu pokazane nie z perspektywy kapłana-ikony, ale człowieka, który nie bał się mówić o słabości, bałaganie i niepewności. I który – choć sam umierał – potrafił uczyć życia. Narracja skupia się na postaci Patryka Galewskiego – młodego mężczyzny po wyroku, który trafia do hospicjum na prace społeczne. Ich spotkanie – na pierwszy rzut oka przypadkowe – staje się sercem filmu. To właśnie z tej relacji, z trudnych rozmów i wspólnego milczenia, rodzi się coś głębokiego: zmiana, która nie przychodzi z zewnątrz, ale z wewnętrznego dotyku drugiego człowieka.

Cisza, która daje przestrzeń na prawdę

Film nie unika tematu śmierci, ale też nie osacza nim widza. Wręcz przeciwnie – pozwala patrzeć. Pozwala się zatrzymać. A potem – poczuć. Jaroszek z ogromną delikatnością prowadzi kamerę przez przestrzenie hospicjum, które w jego ujęciu nie jest miejscem końca, ale spotkania. To tu milkną wszystkie sztuczne podziały. W obliczu odchodzenia liczy się tylko jedno – obecność. Dawid Ogrodnik jako ks. Jan wnosi do roli nie tylko kunszt, ale i bezpretensjonalność. Nie gra świętego – gra człowieka. Z humorem, czasem z ironią, często z lękiem, ale zawsze z sercem otwartym na drugiego. Piotr Trojan jako Patryk buduje postać zagubioną, zamkniętą, ale gotową na zmianę – właśnie dzięki temu, że ktoś mu nie odwrócił wzroku, kiedy było najciemniej.

Śmierć jako lustro życia

Johnny jest filmem głęboko egzystencjalnym, ale nie filozoficznym. To obraz, który pokazuje, że śmierć nie jest czymś oddzielnym od życia – jest jego częścią, często tą, która wszystko uwypukla. To w jej cieniu zaczynamy zadawać pytania najprostsze, a zarazem najważniejsze: czy kocham? czy jestem kochany? czy żyję naprawdę? W jednej ze scen bohaterowie rozmawiają o tym, co zostaje po człowieku. Nie są to wielkie dzieła ani słowa – zostają gesty. To, jak ktoś patrzył. Jak trzymał za rękę. Jak był. I to właśnie, bycie – nie robienie, nie udowadnianie – staje się przesłaniem filmu.

Dla tych, którzy zostali

Dla osób przeżywających żałobę, Johnny może być ważnym przystankiem. Pokazuje bowiem, że śmierć nie musi kończyć relacji. Że można nadal kochać, pamiętać, mówić. Że łzy nie są  słabością, ale wyrazem obecności serca. I że to, co boli, nie zawsze musi być naprawione – czasem wystarczy, że zostanie zobaczone i przyjęte. Film dotyka także istoty przemiany – nie tej spektakularnej, ale cichej, codziennej. Pokazuje, że zmiana zaczyna się wtedy, gdy przestajemy udawać, że nas nie boli. Gdy nie musimy już niczego ukrywać. Gdy ktoś powie: „widzę cię takim, jakim jesteś – i to wystarczy”.

Dlaczego warto obejrzeć – nawet dziś

Choć od premiery Johnny’ego minęło już kilka lat, film wciąż pozostaje poruszająco aktualny. Nie zestarzał się ani w temacie, ani w tonie. W czasach, gdy śmierć nadal pozostaje tematem tabu, a bliskość – luksusem, ta opowieść wybrzmiewa z równą siłą jak w dniu, w którym weszła na ekrany (2022 rok). Przypomina, że nie trzeba spektakularnych wydarzeń, by zmienić czyjeś życie – czasem wystarczy czyjaś obecność. I gotowość, by się naprawdę zobaczyć.
To film, do którego warto wracać. Nie tylko po to, by przeżyć go raz jeszcze, ale by zatrzymać się i przypomnieć sobie, co jest najważniejsze, gdy wszystko inne cichnie. W świecie, który często ucieka od tematu odchodzenia, ten film zatrzymuje. I przypomina: to, co najważniejsze, wydarza się nie wtedy, gdy wszystko idzie dobrze, ale wtedy, gdy jesteśmy przy sobie – naprawdę.

Autorka opisu: Monika Dzianachowska, konsultantka naszego telefonu wsparcia 800 108 108 (bezpłatny, anonimowy, czynny pon-pt 14-20)