„Opieka nad śmiertelnie chorym to doświadczenie graniczne, trzeba odłożyć na bok wszystkie inne sprawy, wcisnąć pauzę w swoim własnym życiu. Ale co zrobić, gdy bliska osoba umiera, a człowiek już ledwo pamięta, czym zajmował się przed przyjściem choroby. – Kiedy zostałam sama i patrzyłam na siebie w lustrze, to nie poznawałam osoby, którą w nim widziałam. Bo ja przez ten rok prawie nie spoglądałam w lustro. A jeśli już to robiłam, widziałam w nim jego, nie siebie. Po jego odejściu dostrzegłam, że przecież jestem, istnieję i muszę coś teraz ze sobą zrobić. To jest najtrudniejsze, o wiele cięższe niż walka z chorobą. Ludzie w żałobie płaczą niekoniecznie z utraty jakiejś wielkiej miłości tylko dlatego, że sami muszą dalej żyć. A jak tu funkcjonować, skoro przez ostatnie miesiące wszystko kręciło się wokół chorego, nie miało się nic swojego? Nagle traci się grunt pod nogami… Napisałam tę książkę, żeby pokazać, że choć to piekielnie trudne, to trzeba się z tej matni wydostać” (fragment wypowiedzi Romy Ligockiej dla czasopisma „Pani”)
Książka traktuje o codzienności towarzyszenia osobie chorej na nowotwór. Chwilach nadziei i momentach rozpaczy.
Więcej informacji tutaj